- Nie denerwuj się kochana. Już skończyłam i możemy iść - odpowiedziałam chowając szminkę do torebki.
- Teraz to ty musisz poczekać, bo dzwoni Nick - oznajmiła wyjmując dzwoniący telefon. Przykładając go do ucha wyszła z pokoju na korytarz. Zdecydowanie nie lubiła rozmawiać z kimś w towarzystwie. Westchnęłam cicho i jeszcze raz przejrzałam się w lustrze poprawiając swoje włosy. Skończywszy usiadłam na łóżku. Oglądając swoje paznokcie myślałam o swoich przeżyciach. Czasem tak miałam, w wolnych chwilach zastanawiałam się co się dzieje w moim życiu. Jestem zwykłą dziewczyną. Roxi Smith 18 lat, bunetka o rzadko spotykanych dwukolorowych oczach (tzn jedno oko w kolorze niebieskim, a drugie w takim brązowo-zielonym). Rodzice mówią, że przez to jestem wyjątkowa, ale nie czuję się tak. Uczę się jak chyba każdy nastolatek w moim wieku, mam swoją grupkę przyjaciół : Amy Lewis, Katy Dixon, Nick Holmes, Kevin Johnson i nieszczęsny Justin Bieber. Nieszczęsny dlatego, że nie przepadam za nim, tak jak podejrzewam on za mną. Choćbym chciała nie umiem się z nim dogadać, bo moje chęci nie wystarczą skoro ten cholerny flirciarz robi wszystko żeby mnie wkurzyć lub upokorzyć. Jednak jest w naszej skromnej paczce, więc muszę go znosić, ale to nie zawsze jest takie proste. Muszę przyznać, że kiedyś mi się podobał, ma piękne czekoladowe oczy, którymi do dziś się zachwycam, ale gdy poznałam go bliżej... Jak to się mówi czar prysnął. Amy i Nick są razem od roku parą. Pasują do siebie, naprawdę. Co do Katy i Kevina nie mam wątpliwości, że prędzej czy później będę razem, ale jak na razie oboje nie chcą o tym nawet słyszeć.
- Ej! Siostra gdzie ty znowu idziesz? - Do pokoju wszedł mój mój młodszy brat Josh. Ma trzynaście lat, czasem mnie denerwuje, ale jest całkiem "udanym" bratem. Każdy mówi, że jesteśmy strasznie podobni tylko, że ja jestem starsza i jestem dziewczyną.
- Nie twoja sprawa - Nie zwracałam na niego większej uwagi i nie odpowiadałam dokładnie, bo kiedy był trochę młodszy zawiódł moje zaufane.
WCZEŚNIEJ
- Mamo no ja naprawdę nigdzie nie byłam ! Siedziałam w domu tak jak mi kazałaś i nie poszłam na żadną dyskotekę! - broniłam się przed moją matką jak tylko mogłam najlepiej. Fakt poszłam na tą imprezę podczas mojej dwutygodniowej kary, ale byłam strasznie ostrożna i wróciłam przed ich przybyciem po pracy, więc nie mogli się o niczym dowiedzieć.
- Roxi Marie Smith,, nie oszukuj swoich rodziców. Ostatni raz byłaś na dyskotece z przyjaciółmi dziś? - mama nie dawała spokoju. Zaczynałam się stresować, że o wszystkim wie... ale skąd? Nie przyznawałam się, bo co jeśli tylko mnie podpuszcza?
- Nie mamo, nigdzie nie byłam.
- Dziecko... - mama wypuściła ciężko powietrze załamując się - Nie załamuj mnie
- Mamo no ! - wiedziałam że ja kłamię ale... za daleko doszło żebym teraz się przyznała
- Dobrze. - Twarz jej wyglądała na zawiedzioną. Teraz to byłam prawie pewna że coś jest nie dobrze i wszystko wie. - Josh! chodź tutaj synku! - odwróciła się w stronę drzwi i zawołała mojego brata, a mnie oświeciło. Ten mały dzieciak na mnie nakablował!
- O co chodzi mamusiu? - odezwał się po chwili głos Josha. Taki z pozoru mały niewinny chłopczyk, a tak zamieszać.
- Widziałeś jak twoja siostra dzisiaj gdzieś wychodziła? - nie czekając zadała pytanie moja mama
- Yyy... - dziesięciolatek najwyraźniej nie wiedział co teraz zrobić, co powiedzieć, ale tym samym wiedziałam, że widział i powiedział mamie, że wyszłam. - Tak, wyszła tak o 18:40 - spojrzałam na Josha wręcz złowrogim spojrzeniem, a on widząc mnie od razu spuścił głowę w dół.
- Naprawdę nigdzie nie byłaś ? - mama najwyraźniej zawiodła się na mnie, że ją okłamałam i nie posłuchałam. Było mi strasznie głupio i żałowałam teraz tego
- Mamo ja... Nie chciałam się przyznawać, że nie posłuchałam... - opuściłam głowę tak jak mój brat. Wstydziłam się spojrzeć jej w oczy, bo ją okłamałam... Było mi strasznie źle z tym
- Oj córko - zaczęła zawiedziona - warto było? - nic nie odpowiedziałam. - Idźcie oboje spać. Jest już po północy.
TERAZ
Aktualnie w kwestii : gdzie idę, nie mówię mu nic.
- Ok. Przyszła Katy jak chcesz wiedzieć - uśmiechnął się lekko i wyszedł z pokoju. Odwzajemniłam gest, a za moment weszła Katy.
- Cześć kochana - podeszła do mnie, a ja wstałam i przywitałam się z nią, przytulając się.
- Cześć, cześć, jesteś gotowa, tak ?- spytałam, ale właściwie to znałam już odpowiedź, bo wyglądała naprawdę świetnie. Pasował do niej wszelaki odcień pomarańczy i żółci, a te kolory była ubrana.
- Tak ja gotowa, a jak wyglądam? - założyła rękę na biodro i stanęła jak modelka robiąc dziwną minę po czym zaśmiałyśmy się obie.
- Bosko - odpowiedziałam bez wahania
- Dzięki, już się bałam, że wyglądam koszmarnie - wypuściła powietrze, tak jakby doznała ulgi. - A gdzie Amy ? Myślałam, że miałyście razem się szykować ?
- Amy jest, już nawet byłyśmy gotowe tylko...
- Niech zgadnę - dziewczyna nie pozwoliła mi dokończyć. - tylko zadzwonił Nick. Mam rację?
- Tak, zadzwonił Nick - odpowiedź najwyraźniej była oczywista.
- Ej słuchaj - przerwałam otaczającą nas kilkusekundową ciszę - kiedy przyjedzie Kevin? - umówiliśmy się, że Nick i Justin pojadą jednym samochodem już na miejsce, a Kevin przyjedzie po nas. Wszystkie mamy prawo jazdy, ale chłopcy "z troski" jeżdżą po nas. Jednak cała paczka wie, że nie chcą żebyśmy jeździły samochodami... Są zwolennikami definicji Kobiety nie umieją jeździć. Nam to nawet pasuje, bo powiedzmy szczerze miło jest mieć własnych "szoferów".
- Dobrze, że zaczęłaś, bo bym zapomniała - Katy złapała się dłonią za czoło. Nie miałam pojęcia o co jej chodzi.
- Ale co ?
- No, bo rozmawiałam z Kevinem i zaszły pewne zmiany dotyczące dotarcia. - zaczęła wręcz dyplomatycznie swoją wypowiedź, co rzadko jej się zdarza, więc jej dalszy ciąg raczej nie miał mi się spodobać. - Kevin z Nickiem pojadą razem a Justin przyjedzie po nas. - dokończyła cicho, wręcz niesłyszalnie domyślając się mojego "zadowolenia".
Jak wspominałam wcale się nie lubiliśmy. Kiedy tylko znajdował się obok mnie zaczynał mi dogryzać i docinać.
- Jaka miła wiadomość...
- Przepraszam, ale jego samochód ponoć nawalił i tak zdecydowali - mówiła patrząc na mnie Katy
- Nie przepraszaj jak nie masz za co. Jakoś powinnam przeżyć - uśmiechnęłam się chociaż nie miałam na to najmniejszej ochoty. Przesadzam? Nie wydaje mi się. Porównanie, np. do psa Husky nie jest za bardzo przyjemne
- Cześć kochana - podeszła do mnie, a ja wstałam i przywitałam się z nią, przytulając się.
- Cześć, cześć, jesteś gotowa, tak ?- spytałam, ale właściwie to znałam już odpowiedź, bo wyglądała naprawdę świetnie. Pasował do niej wszelaki odcień pomarańczy i żółci, a te kolory była ubrana.
- Tak ja gotowa, a jak wyglądam? - założyła rękę na biodro i stanęła jak modelka robiąc dziwną minę po czym zaśmiałyśmy się obie.
- Bosko - odpowiedziałam bez wahania
- Dzięki, już się bałam, że wyglądam koszmarnie - wypuściła powietrze, tak jakby doznała ulgi. - A gdzie Amy ? Myślałam, że miałyście razem się szykować ?
- Amy jest, już nawet byłyśmy gotowe tylko...
- Niech zgadnę - dziewczyna nie pozwoliła mi dokończyć. - tylko zadzwonił Nick. Mam rację?
- Tak, zadzwonił Nick - odpowiedź najwyraźniej była oczywista.
- Ej słuchaj - przerwałam otaczającą nas kilkusekundową ciszę - kiedy przyjedzie Kevin? - umówiliśmy się, że Nick i Justin pojadą jednym samochodem już na miejsce, a Kevin przyjedzie po nas. Wszystkie mamy prawo jazdy, ale chłopcy "z troski" jeżdżą po nas. Jednak cała paczka wie, że nie chcą żebyśmy jeździły samochodami... Są zwolennikami definicji Kobiety nie umieją jeździć. Nam to nawet pasuje, bo powiedzmy szczerze miło jest mieć własnych "szoferów".
- Dobrze, że zaczęłaś, bo bym zapomniała - Katy złapała się dłonią za czoło. Nie miałam pojęcia o co jej chodzi.
- Ale co ?
- No, bo rozmawiałam z Kevinem i zaszły pewne zmiany dotyczące dotarcia. - zaczęła wręcz dyplomatycznie swoją wypowiedź, co rzadko jej się zdarza, więc jej dalszy ciąg raczej nie miał mi się spodobać. - Kevin z Nickiem pojadą razem a Justin przyjedzie po nas. - dokończyła cicho, wręcz niesłyszalnie domyślając się mojego "zadowolenia".
Jak wspominałam wcale się nie lubiliśmy. Kiedy tylko znajdował się obok mnie zaczynał mi dogryzać i docinać.
- Jaka miła wiadomość...
- Przepraszam, ale jego samochód ponoć nawalił i tak zdecydowali - mówiła patrząc na mnie Katy
- Nie przepraszaj jak nie masz za co. Jakoś powinnam przeżyć - uśmiechnęłam się chociaż nie miałam na to najmniejszej ochoty. Przesadzam? Nie wydaje mi się. Porównanie, np. do psa Husky nie jest za bardzo przyjemne
WCZEŚNIEJ
- Ty masz inny kolor oczu? - zapytał Justin. Kłóciliśmy się właśnie i zobaczył patrząc się na mnie.
a - Tak, a co? - powiedziałam niemiło, bo miałam go już dość, jego i tych kłótni.
- Nic Husky - uśmiechnął się zadziornie jakby zdobył jakieś trofeum.
- Co ci znowu odbija?! - patrzyłam na niego jak na palanta którym najwyraźniej był
- No co? Pani mądra nie słyszała że Husky mają różnej barwy oczy? - z jego twarzy nie zdejmował się uśmiech.
- Yyy, no i co z tego mądralo? - wkurzał mnie coraz bardziej. To przecież nie moja wina, że moje oczy nie są jednakowej barwy tęczówki!
- To kochanie, że od dziś masz takie ładne przezwisko. Podoba się? - złapał mój podbródek, a ja od razu się od niego oddaliłam
- Nie, nie podoba się "kochanie" - odpowiedziałam akcentując ostatnie słowo.
- Przykro mi - wzruszył ramionami obojętnie.
- Dość tego! Już oboje się uspokójcie! - prawie wybuchnęłam kiedy zainterweniował Nick.
- Chodźmy już, a nie tak stoimy, bo musieliście się pokłócić - do Nicka dołączyła się Amy.
- Nie moja wina, że ten człowiek jest takim idotą! - wręcz krzyknęłam nie mogąc się powstrzymać
- A moja wina, że tak łatwo się denerwujesz?! - Justin mówił obojętnie
- Moja wina, że mnie denerwujesz?!
- Moja wina, że na mnie lecisz?! - tym to już przegiął. Mam go dość!
- Nigdy nie poleciałabym na takiego...
- Stop, stop, stop! - krzyczał Nick - zakończcie to i chodźcie
- No co? Pani mądra nie słyszała że Husky mają różnej barwy oczy? - z jego twarzy nie zdejmował się uśmiech.
- Yyy, no i co z tego mądralo? - wkurzał mnie coraz bardziej. To przecież nie moja wina, że moje oczy nie są jednakowej barwy tęczówki!
- To kochanie, że od dziś masz takie ładne przezwisko. Podoba się? - złapał mój podbródek, a ja od razu się od niego oddaliłam
- Nie, nie podoba się "kochanie" - odpowiedziałam akcentując ostatnie słowo.
- Przykro mi - wzruszył ramionami obojętnie.
- Dość tego! Już oboje się uspokójcie! - prawie wybuchnęłam kiedy zainterweniował Nick.
- Chodźmy już, a nie tak stoimy, bo musieliście się pokłócić - do Nicka dołączyła się Amy.
- Nie moja wina, że ten człowiek jest takim idotą! - wręcz krzyknęłam nie mogąc się powstrzymać
- A moja wina, że tak łatwo się denerwujesz?! - Justin mówił obojętnie
- Moja wina, że mnie denerwujesz?!
- Moja wina, że na mnie lecisz?! - tym to już przegiął. Mam go dość!
- Nigdy nie poleciałabym na takiego...
- Stop, stop, stop! - krzyczał Nick - zakończcie to i chodźcie
TERAZ
- Dasz radę - pocieszała mnie Katy. W tym momencie do pokoju po długiej rozmowie weszła Amy.
- O cześć Katy! Słuchajcie widziałam Justina pod domem. Nie wiem o co chodzi - powiedziała Amy wchodząc. Rzeczywiście, chłopak stał już i czekał na nas pod moim domem. Ciekawe, że się nie zgubił...
- Justin przyjechał zamiast Kevina - odpowiedziała dziewczynie Katy
- Ok, to idziemy ?
- Tak - y . wypuściłam z ust powietrze - Idziemy
Wzięliśmy jeszcze tylko sweterki na wypadek gdyby zrobiło się chłodno, nawet w czerwcu tak bywa i wyszłyśmy. Kierując się w stronę auta Justina miałam tylko nadzieję, że dziewczyny się zorientują i któraś usiądzie z przodu...
______________
Witam! To jest pierwszy post w moim nowym blogu. Mam nadzieję, że jest w miarę przejrzysty i miło się czyta oraz że chociaż trochę Was zaciekawiłam :)
Pozdrawiam gorąco i przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale jest już po 2 i oczy mi się zamykaja a komputer lekko się zacina ;D Do następnego Żaneta <3
Świetny na prawdę boski ; )
OdpowiedzUsuńDobra lecę czytać dalej : **
ciekawie się zaczyna :)
OdpowiedzUsuń