czwartek, 2 maja 2013

~Rozdział 3

(jeśli jesteś na mobilnym wejdź w stronę "rozdziały" i włącz drugi. przepraszam za problem)

Znalazłam schody prowadzące na piętro. Położyłam dłoń na ramę i postawiłam pierwszy krok na stopniu. Po chwili byłam już na górze. Weszłam do pomieszczenia, w którym miałam poszukać kluczy i nachyliłam się nad komodom. Wysunęłam szufladę i zaczęłam przywracać różne rzeczy, papiery... Nie znalazłam tego czego szukałam, więc otworzyłam następną i zrobiłam to samo. Niemal wyskoczyłam ze skóry kiedy poczułam czyjeś ręce na moich biodrach. Serce niemal mi zamarło, a oddech przyśpieszył. Gwałtownie się odwróciłam uderzając nogą o komodę, co spowodowało ból. Nie patrząc już kto przede mną stoi nachyliłam się łapiąc za bolącą kostkę. Ból był okropny, ale miałam nadzieję, ze za chwilę minie. Zacisnęłam oczy, a otwierając je zobaczyłam postać kucająca koło mnie.
- nie zabiłaś się? - Zapytał Justin. Miałam ochotę go walnąć za to, że mnie przestraszył.
- Zwariowałeś do reszty?! - podniesionym tonem powiedziałam masując moją kostkę.
- Ja? To ty przecież walisz się w nogę. - Zachichotał, nawet nie wiem co go tak rozśmieszyło. Przewróciłam teatralnie oczami i powoli zaczęłam wstawać. Mój ruch okazał się kompletnie nierozsądny. Chcąc zrobić krok do przodu ból się nasilił.  Potknęłam się o własną nogę i zaczęłam 'lecieć' do tyłu. Już widziałam siebie leżącą na podłodze i zwijającą się z bólu. Jednak kilka centymetrów przed podłogą poczułam ręce Justin'a na moich plecach. Odruchowo złapałam go za szyję żeby nie uderzyć głową o ziemię. Czułam jego perfumy, które były zniewalające. Nie dawno chciałam go zabić, a teraz powinnam mu dziękować.
-Wszystko w porządku? - spytał z uniesionymi brwiami patrząc na mnie leżącą w jego ramionach.
- Tak, chyba jest okey. - odpowiedziałam blado się uśmiechając.
- Chyba? Lepiej sprawdź czy nic ci nie jest. - powiedział tak troskliwie, a ja nie nawet mogłam uwierzyć, że to ten sam Justin. ''Zjechał" mnie wzrokiem sprawdzając czy 'jestem cała'. Jednak w jednym momencie się zaśmiał. Dziwnie na niego spojrzałam po czym przeniosłam wzrok na siebie. Chyba wiem dlaczego się śmiał. Upadając na podłogę, sukienka, którą miałam na sobie podwinęła się do góry przez co widać było moją bieliznę. Samej chciało mi się śmiać jednak tego nie zrobiłam. Szybko puściłam szyję chłopaka i odsunęłam się odrobinę od niego. Wstawać już nie próbowałam, bo kto wie jak to by było. Siedząc na ziemi jak najszybciej umiałam opuściłam sukienkę niżej. Kiedy doprowadziłam wszystko do pierwotnego stanu spojrzałam na kucającego w tym samym miejscu co poprzednio Justin'a. Patrzył na mnie uśmiechając się. Już sama nie wiem czy mam się śmiać czy płakać. Bo na pewno się wstydziłam.
- Co jest takie zabawne? - zapytałam zakładając ręce na piersi i obserwując śmiejącego się chłopaka.
- Ty - odpowiedział ciągle ze swoim uśmiechem.
- Zabawne, rzeczywiście - z oburzoną miną odwróciłam głowę w prawą stronę.
- Chodź, nic tu po nas - usłyszałam po chwili głos Justin'a, który stał już przede mną z wyciągniętą ręką. Podałam mu dłoń i z jego małą pomocą wstałam na nogi. Zachwiałam się przez co chłopak złapał mnie w tali.
- Trzymasz się? - spytał patrząc mi prosto w oczy. Tak, jego oczy są przepiękne.
- Jest w porządku. - odpowiedziałam nadal patrząc na niego.
- To dobrze - złapał mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę - Chodź.
- Poczekaj - powiedziałam zatrzymując się przed znaną mi nieszczęsną komodą - Muszę znaleźć klucze - nachyliłam się chcąc ich poszukać kiedy usłyszałam:
- Te klucze? - spojrzałam w stronę Justin'a. Trzymał w ręku klucze, których ja tyle szukałam. - Leżały na wierzchu. - uśmiechnął się. Ręce same mi opadły kiedy to usłyszałam. Podniosłam brwi, a usta same mi się uchyliły.
- Żartujesz sobie ze mnie? - wyjąkałam po chwili ciszy.
- Nie, one sobie po prostu leżały. - oznajmił. Złapałam się na moment za czoło i podeszłam do niego. Wzięłam z jego dłoni klucze. Znaczy próbowałam wziąć. Kiedy tylko zbliżałam moją dłoń do jego, on zabierał rękę dalej.
- Daj mi je! - powiedziałam po jakimś czasie tej 'zabawy'. Nie zareagował. Na twarzy jedynie pojawił się jego promienny uśmiech. - Nie bądź taki...
- Jaki? - zapytał nadal nie oddając mi kluczy
- Taki, oddaj
- Nie oddam - powiedział zaciskając w pięści klucze.
- Oddaj
- Nie - droczył się dalej
- Oddaj - prosiłam go dalej, a nawet już błagałam.
- Coś za coś - stwierdził. Justin powrócił... Nigdy nie dawał, mówił, przekazywał jakąś wiadomość za darmo. A przynajmniej mi. Czasem jest to strasznie denerwujące, a wręcz frustrujące.
- Słucham - wypuściłam głośno powietrze i czekałam na głupie zadanie od Justin'a.
- Więc tak - zaczął. Widzę, że miał już wszystko przygotowane. - Zejdziesz na dół i przyznasz przed wszystkimi oficjalnie, że się we mnie zakochałaś. - dokończył. Zamurowało mnie. Przyznać się? Że ja sie w nim zakochałam? Chyba mu do reszty odbiło.
- Emm - wyjąkałam - a jaka jest druga opcja?
- Nie ma drugiej opcji - uśmiechnął się zadziornie i spojrzał na mnie.
- Jak mam się przyznać gdy to jest nieprawda ?! - zapytałam zażenowana
- Do nieprawdy nie kazałbym ci się przyznawać, skarbie - mrugnął do mnie i poruszał brwiami co dość śmiesznie wyglądało. Za to się zaśmiałam. - I jak, idziesz? - coś mi się wydaje, że ten człowiek lubi mną pogrywać.
- Nie, nie idę. - Przeniosłam ciężar ciała na jedną nogę i ani mi się śni tam zejść.
- To bierzemy inną opcje - powiedział bawiąc się kluczami.
- Podobno nie było drugiej opcji - uniosłam brwi. Sami przyznacie to jak mówił, że nie ma innej opcji. Krętacz...
- Już się stworzyła, więc jak? Zgadzasz się? - zapytał patrząc się na to co miał w ręku. Czyli na klucze.
- Tylko na co ?- wolę się upewnić co tym razem wymyślił zanim się na cokolwiek zgodzę.
- Powiedz tylko tak lub nie - za nic nie chce zdradzić. Zgodzić się? Kto wie co ten człowiek wymyśli, ale z drugiej strony muszę...
- Tak - po dłuższym namyśle odpowiedziałam. Nie byłam do końca pewna, ale już za późno na jakiekolwiek zmiany.
- Serio? - Zerknął na mnie zaskoczony. Raczej nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
- Serio. - szybko rzuciłam.
- Okey, więc... - zastanowił się przez chwilę. Sam nie wiedział co chce. Aż się boję co mu teraz wpadnie do głowy. - podejdź bliżej. - dokończył po dłuuuugim rozważaniu.
Niepewnie i wolno podeszłam bliżej chłopaka.
- Przez dwie minuty - powiedział i jednym ruchem złapał moją tył mojej głowy, przyciągnął mnie do siebie i... złączył nasze usta. Byłam zdezorientowana, nie wiedziałam co się dzieje. Początkowo próbowałam odsunąć się od niego, ale bezskutecznie. Zamknęłam oczy, zresztą on też. Po kilku sekundach pocałunek stał się dla mnie cholernie przyjemny. Justin miał takie delikatne, zmysłowe usta, a całował wspaniale. Kciukiem 'rysował' na moim policzku kółeczka co przyprawiało mnie o dodatkowy przyjemny dreszczyk. Chłopak po jakimś czasie wysunął język i dotknął nim moje usta tak jak gdyby 'prosząc' abym je otworzyła. Posłusznie to zrobiłam. Wsunął język do moich ust i gładził mój język. Potem ja jego. Przeniósł swoje dłonie na moje biodra. Momentalnie, pod wpływem impulsów uwiesiłam ręce na jego szyi. Wszystko było wspaniałe i idealne...
- Just... Oł... Nie przeszkadzam? - w jednej chwili w drzwiach pojawił się Kevin. Słyszą go odzyskałam rozum i szybko odsunęłam się od Justin'a. Wiecie jak się czułam? Było mi głupio i wstyd, że nas zobaczył. A raczej, że się z nim całowałam. Spoglądałam raz na Justin'a raz na Kevina. Po kilku sekundach podeszłam z powrotem do Justina i zabrałam od niego klucze, które miał mi dać. Wzięłam je i skierowałam się do wyjścia.
- Roxi, czekaj! - Krzyknął za mną Justin, ale ja nie zwróciłam na niego uwagi. Zeszłam po schodach i znalazłam Mię.
- Wielkie dzięki! Roxi uratowałaś mnie - powiedziała ucieszona na widok mnie podającą klucze.
- Nie ma za co - wyjąkałam i przeczesałam dłonią włosy.
- Coś się stało, Roxi? - Mia spojrzała na mnie przejmująco.
- Nie, nic się nie stało- odpowiedziałam. Bo co niby miałam powiedzieć? Całowałam się z Justinem żeby dostać twoje klucze, a Kevin nas zobaczył i jest mi wstyd...?
- To dobrze. Dzięki za pomoc, a teraz chodź się bawić - uśmiechnęła się promiennie. Złapała mnie za ramię i wskazała na drzwi.

2 komentarze:

  1. Ślicznie kochana, ślicznie !!.
    Muszę ci przyznać, że czytając ciągle się oblizywałam, a to oznacza, że fajny tekst i się wczułam :D
    Czekam na więcej ^_^

    OdpowiedzUsuń
  2. to było słodkie jak ją
    podpuścił :)

    OdpowiedzUsuń