niedziela, 21 lipca 2013

~Rozdział 2

Justin Pov
Szykowałem się właśnie na domówkę do znajomej kiedy zadzwonił mój telefon. Wyciągnąłem go z tylnej kieszeni moich spodni i spojrzałem na wyświetlacz: Kevin.
- No co jest?
- Słuchaj, samochód odmówił mi posłuszeństwa, więc bądź tak dobry i pojedz po dziewczyny.
-Wiesz czym to grozi? - Pytałem zastanawiając się czy jest to dobry pomysł jechać jednym samochodem wraz z Roxi. On w każdej chwili mógł wybuchnąć.
- No nie ma wyjścia. Nie odzywaj się, ona na pewno nie będzie chciała cię zaczepiać
- Jasne, jasne. Już jadę. - Nie odzywać się i pominąć okazję doprowadzenia do złości Roxi? Ani mi się śni. Uśmiechnąłem się sam do siebie zadziornie, wziąłem kluczyki od samochodu i wyszedłem na zewnątrz.
Będąc już na miejscu po minucie ujrzałem dziewczyny. Już stąd dostrzegłem ogromne "zadowolenie" Roxi na mój widok.
Roxi Pov
Byłyśmy już przy samochodzie kiedy dziewczyny zaczęły wsiadać na tylne siedzenia. Spojrzałam na nie wzrokiem mówiącym "nie rób mi tego i wysiadaj", ale zamknęły drzwi. W tym samym momencie otworzyła się szyba i ujrzałam Justina
-Mam ci otworzyć drzwi czy sama wejdziesz? - Zapytał szatyn
-Nie fatyguj się dam radę - pociągnęłam za klamkę i weszłam do samochodu. Usiadłam wygodnie na fotelu i zatrzasnęłam drzwiczki.
- Cześć dziewczyny, cześć Husky - przywitał nas Justin przekręcając kluczyk w stacyjce.
Jakie milutkie przywitanie, czyż nie??
- Hej - dziewczyny odezwały się z tyłu. Ja siedziałam cicho nie chcąc zaczynać z nim kłótni.
- Ogłuchłaś? - Pytał zerkając na mnie.
- Nie, nie ogłuchłam.- odpowiedziałam już ze złością w głosie.
- To co tak cicho siedzisz. Zazwyczaj jesteś strasznie rozgadana - kontynuował nie dając mi spokoju.
- Nie gadam z debilami - byłam już powoli na skraju wybuchnięcia. Nagle mu przeszkadza, że jestem cicho?!
- Aha... Czyli jak ze sobą rozmawiamy to tak naprawdę nie gadamy? - Spojrzał się na mnie jak na idiotkę, ale po chwili wzrok znów przeniósł na przednią szybę.
- My ze sobą nie gadamy tylko ciągle się kłócimy! - Nie wytrzymałam, musiałam to powiedzieć.
- Moja wina?!
- A moja?!
- No a czyja?! - Zaczęliśmy na siebie wrzeszczeć nie panując nad tym. Współczuję tylko Amy i Katy, które musiały tego słuchać.
- Twoja! - Nie wiem ale zawsze wszystko było na mnie. Co ja jestem, że tak jest !?
- Dlaczego do cholery moja?!
- Bo nie moja, Justin.
- Weź się zamknij - nasze głosy lekko się uspokoiły, ale nadal byliśmy w "etapie wojennym"
- Ty zacząłeś.
- Zamknijcie się obydwoje! Dobrze? - Wyrwała się Amy. Najwyraźniej już nie miała zamiaru nas więcej słuchać.
- Już jesteśmy. Wysiadać. - Stwierdził Justin już w miarę spokojnie, ale w środku widać, że się gotował.
Nie czekając na dziewczyny, od razu wyszłam i trzasnęłam drzwiami od samochodu za sobą. Założyłam ręce na piersi i szłam przed siebie. Dogoniły mnie dopiero za chwilę kiedy byłam już blisko Nicka i Kevina, którzy stali koło auta.
- Roxi spokojnie, nie psuj sobie wieczoru. - Uspokajała mnie Katy
- To przez niego. Niech on nie psuje i niech się do mnie nie odzywa! - Wręcz krzyczałam do niej nie mogąc się uspokoić.
- Znów się kłóciliście? - Usłyszałam głos Kevina.
- Jak myślisz? - Jego pytanie było naprawdę... Niepotrzebne. Można się było tego domyśleć.
- Stary, mógłbyś dać spokój? - Nick patrzył się w moja lecz nie na mnie. Odwróciłam się do tyłu  na pięcie i zobaczyłam za sobą stojącego Justina.
- Ona prowokuje, a potem jest bardzo poszkodowana. Gdzie tu sens do cholery? - Justin spojrzał na mnie wręcz wzrokiem "mordercy". Zmrużyłam oczy patrząc na niego. Pokazałam lekko mu język, a an zmarszczył brwi w cienką linię.
- Gdzie tu sens?! Ja prowokuję?! Tobie zawsze coś ci nie pasuje. Kłócisz się ze mną ciągle i to ty prowokujesz! - przybliżyłam się do niego. Stałam tak blisko, że dzieliło nas dosłownie pięć centymetrów i wykrzyczałam mu prosto w twarz. Znaczy tak jakby ''prosto'' bo Justin jest ode mnie wyższy, ale mniejsza z tym. Chłopak patrzył na mnie tak jak ja na niego: prosto w oczy. Oddychał nierówno. Szybko się denerwował tak jak zresztą ja.
- Wiesz co? - po panującej naprawdę sporo czasu ciszy odezwał się. Pierwszy raz się z tego ucieszyłam, bo ta cisza robiła się niezręczna. - Zamknij się Roxi. Zachowujesz się jak suka. Chciałem spokojnie, miło spędzić czas. Nawet się odezwałem pierwszy żeby nie było, ale ty jak zwykle swoje. - dokończył, a ja myślałam, że mu zaraz przywalę w tą jego śliczniutką twarzyczkę. Starałam się tego nie okazywać i wyglądać naturalnie i nieprzejęcie.
- Może jestem, może nie. Skoro chcesz to może dziś zakończmy ten cholerny topór wojenny i już chodźmy co?! - wykrzyczałam chyba z emocji, bo do końca jeszcze o tym nie wiedziałam. Justin patrzył na mnie ze zdziwieniem, a jego oczy omal nie wyleciały. Zdecydowanie go zaskoczyłam. Zresztą... siebie też.
- Cóż... Czemu nie - wyjąkał będąc w szoku. Patrzyliśmy na siebie jeszcze przez chwilę, a ja czułam jego perfumy i mogłam zaobserwować jego oczy. Muszę przyznać, nawet jeśli za nim nie przepadam, że były boskie, a jego zapach pozwalał.
- Skoro już się pogodziliście to możemy już iść? - Przyglądanie się nawzajem przerwał Kevin. Otrząsnęłam się momentalnie i odsunęłam się od Justina. Zrobił to samo, spojrzał na Kevina i powiedział.
- Chyba tak
- Świetnie! Chodźmy - spojrzałam w stronę głosu Amy. Była uśmiechnięta, a po chwili podeszła do Nicka i złapała go za rękę machając nią do przodu i do tyłu, co spowodowało u chłopaka uśmiech. Za moment wszyscy zaczęli iść w stronę domu. Szlam obok Katy na końcu. Zastanawiałam się czy dziś obejdzie się bez żadnych niepożądanych kłótni z Justinem. Z budynku, do którego wchodziliśmy dobiegała całkiem dobra i głośna muzyka. Miałam tylko nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
Justin Pov
Wchodząc do budynku myślałam o tym co powiedziała Roxi, a raczej wykrzyczała. Nie spodziewałem się po niej tego, ale cóż... Idąc w głąb rozglądałem się na około orientując się kto przyszedł. Było kilka spoko ludzi, ale też takich którym najchętniej przyłożyłbym do skroni pistolet i pociągnął za spust. Mieli za wysokie mniemanie, które było irytujące i wkurzające, więc gdybym tylko mógł zrobiłbym to bez większych hamowań. Idąc tak przed siebie zauważyłem sofę. Podszedłem i opadłem na nią układając na oparciu moją rękę. Po chwili dołączyli do mnie Kevin i Nick.
- Wyrwałeś się z objęć Amy? - Nick spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami.
- Dołączyła do Roxi i Katy, a ja raczej nie będę z nimi rozmawiał. A co mam spiepszać? - Spytał znając tak naprawdę odpowiedź.
- Nie no coś ty, stary. - Podałem mu dłoń.
- Chodźmy się czegoś napić. Mia powinna coś tutaj mieć. - Kevin wstał z miejsca, a my po chwili zrobiliśmy ten sam ruch.
- Jaka kurwa Mia? - Zapytałem zdziwiony tym co powiedział.
- To jest jej dom. Mia chodzi z nami na angielski. - patrzył na mnie z rozszerzonymi oczami.
- Aaa... Ok to idziemy? - Przytaknąłem uświadamiając sobie o kim on mówi.
- No idziemy. Może coś znajdziemy - udaliśmy się do kuchni gdzie w lodówce znajdowo się kilka piw. Otworzyłem je i wziąłem jeden duży łyk. Połykając spojrzałem przez otwarte drzwi na salon. Zobaczyłem Roxi wchodzącą po schodach na piętro. Uśmiechnąłem się lekko zastanawiając się gdzie idzie. Kierując się do kuchni zauważyłem łazienkę, więc tam raczej nie szła. Z ciekawości odłożyłem na stół piwo i poszedłem za dziewczyną.
Roxi Pov
Po kilku piosenkach na parkiecie poszłam z dziewczynami usiąść i napić się coli. Z fotela, na którym siedziałam ujrzałam Mię. Wyglądała jakby się czymś zamartwiała. Mogę dobre serduszko kazało mi do niej podejść, więc "posłuchałam". Przedzierając się przez tańczących ludzi doszłam do znajomej.
- Cześć Mia! - Powiedziałam promiennie z uśmiechem na twarzy.
- O cześć Roxi - dziewczyna przytuliła mnie na powitanie
- Coś się stało? - Przeszłam od razu do tematu
- Właściwie to nic takiego, ale tak - odpowiedziała smutnie, załamanie.
- Mogę ci jakoś pomóc? - nie lubiłam zostawiać ludzi zdanych na siebie kiedy potrzebowali pomocy.
- Właściwie to tak... Mogłabys iść do schowka na górze i poszukać w szufladach kluczy od domu i garażu? Nie mam pojęcia gdzie je dałam - nie lubiłam grzebać w cudzich szafkach, ale się zgodziłam i wysłuchawszy gdzie znajduje się pokój, zaczęłam kierować się w jego stronę.
_______

1 komentarz: