niedziela, 16 lutego 2014

~ Rozdział 18

- A może po prostu się nie rozbieraj? - zaproponowała kolejny wspaniały pomysł Katy jednak ja nie miałam ochoty z niego skorzystać.
- Nie, dzięki, ale nigdzie nie idę i koniec. - stwierdziłam, leżąc na łóżku i trzymając się za obolały brzuch.
- W takim razie ja też nie idę. - stwierdziła, po czym położyła na ziemi swoją torbę i wygodnie usiadła na fotelu.
- Chyba cię pojebało do reszty - momentalnie podniosłam się do pozycji siedzącej - masz iść, bo się obrażę
- Ooo, czy to szantaż? - zadrwiła, zakładając ręce na piersi.
- Może. Nie chcesz się przekonać...
Uśmiechnęła się ponownie, ale po krótkim czasie spoważniała - Ale na pewno? Zrozum, szkoda mi cię tutaj zostawiać samą
- Na pewno. Nie chcę tu cię, wynocha - zaśmiałam się wskazując ręką na drzwi wyjściowe.
- Pff, ale milutka. W takim razie idę, ale jak ktoś cię napadnie czy coś to dzwoń, jasne? - wstała ponownie, biorąc do ręki swoją torbę i skierowała się bliżej mnie.
- Taaak, powiem: ej, czekaj chwilkę zadzwonię do przyjaciółki i powiem, że tu jesteś.
- Oo, bosko. To spadam, pa kochanie - powiedziała i w przeciągu kilku sekund opuściła pokój.
Naprawdę nie miałam ochoty iść, poza tym czułam się niekomfortowo... Z resztą nieważne. Przyłożyłam swoją głowę do miękkiej poduszki i zamknęłam na chwilę powieki, chcąc odpocząć i się wyluzować, a w zamian tego zasnęłam.
Obudził mnie dopiero późnym wieczorem dźwięk telefonu oznaczający przyjście wiadomości. Niemrawo i niechętnie otworzyłam oczy, wyciągając rękę aby sięgnąć IPhone'a, który leżał na stoliku obok. Odblokowując go syknęłam, zaciskając na chwilę oczy, gdyż wyświetlacz przystawiony blisko oczu okazał się zbyt rażący. Po kilku jednak sekundach znów spojrzałam na ekran, a na nim od razu rzuciła mi się w oczy owa wiadomość jak się okazuje od brata. Jeśli znów zgubił swoją konsolę i pisze do mnie żeby się spytać gdzie ona jest, przysięgam, że zabije do telepatycznie.

"Mieliście w końcu wolny czas tylko dla siebie i nikt zapewne wam nie przeszkadzał, jak tam spędziliście czas, hmm? dobry jest? "

Co za głupi, tępy, niezrównoważony, zboczony, chamski gówniarz. Czego on się tak doczepił? Jeśli myśli, że mnie i Justina coś łączy to go zdrowo pojebało. Najprawdopodobniej efekt przedawkowania w dzieciństwie marsjanków..

" Było bosko, gówniarzu. Całe popołudnie mocno, namiętnie i przyjemnie. Jakbyś chciał kiedyś tak zadowolić dziewczynę to powodzenia, chociaż nie dałbyś rady. "

Dodaj odbiorcę: Justin,
dodano,
wyślij.
Wysłałam wiadomość, odkładając na swoje miejsce telefon i wstałam żeby rozprostować nogi po tej długiej drzemce. Podeszłam do walizki, z której jeszcze nie wypakowałam ubrań żeby wygrzebać coś na przebranie, po czym z wybranymi już ciuchami poszłam do łazienki się przebrać. poniekąd to było nie potrzebne, bo w domu nikogo nie ma, ale już tak mam w nawyku.
Przeszłam z powrotem do pokoju i spojrzałam na telefon.
- Chwila, do kogo ja to wysłałam? - powiedziałam niepewnie do siebie, po czym wzięłam do ręki komórkę i sprawdziłam wiadomości.
Jestem głupia czy głupia?
Przeczytawszy odbiorcę, gwałtownie rzuciłam telefonem o łóżko i złapałam się za głowę. Przecież jak Justin to przeczyta to albo mnie wyśmieje, albo będzie się mścił za idiotyczny tekst.
Zaczęłam krążyć po pokoju, szukając racjonalnego wyjścia. Przecież mógł zostawić telefon. Chociaż, jaki człowiek go zostawia w domu gdzieś wychodząc... w sumie Justin taki jest...
Nie myśląc dłużej, przeszłam pośpiesznie do pokoju Justina i Kevina od razu rozglądając się na wszystkie strony w poszukiwaniu jego telefonu. I w takich momentach uświadamiam sobie, że mam więcej szczęścia niż rozumu.
Komórka leżała na fotelu obok okularów i portfela chłopaka, więc czym prędzej podeszłam i wzięłam ją, odblokowując. Od razu w oczy rzuciła mi się nieprzeczytana wiadomość od jakiejś "shawty". Nie było żadnej innej, więc nacisnęłam tą i jak się okazało była ona ode mnie. Bez wahania ją usunęłam. Chcąc wyjść z wiadomości niechcący przeczytałam w jednej konferencji imię Roxi. Już przez moją nadmierną ciekawość otworzyłam i zaczęłam czytać wiadomości z tygodnia. Tak, wiem, nie ładnie, ale nic nie poradzę.

Joe:
Coś z Roxi dobrze ci nie idzie. Czyżbyś tracił urok osobisty?

Justin:
Chciałbyś. Spokojnie, idzie świetnie, trochę czasu i będzie moja.

Joe:
Zobaczymy. Stary, zróbmy układ

Justin:
Jaki kurwa układ?

Joe:
Masz miesiąc na zdobycie jej, a jeśli ci się nie uda, ja ją biorę kiedy ty nie możesz nawet jej zaczepić.

Justin:
Miesiąc? To kompletnie za dużo. ranisz

Joe:
Taki pewny siebie?

Justin:
Mam powody. Spójrz tylko każda na mnie leci i mogę mieć je wszystkie

Joe:
Jak chcesz. Więc jak, wchodzisz w to?

- Roxi, jesteś? - usłyszałam niespodziewanie głos Justina, na który wzdrygnęłam się.
- O kurwa - powiedziałam do siebie, po czym wychodząc z wiadomości i blokując, odłożyłam jego własność na prawowite miejsce. Panicznie rozglądając się po pokoju przypomniałam sobie o ścianie i przejściu do mojego pokoju. Zaczęłam macać po kolei miejsca, bo szczerze nie pamiętałam gdzie dokładnie to było, aż w końcu znalazłam. Popchnęłam to miejsce, po czym szybko przeszłam do swojego pokoju.
Zatrzasnęłam ścianę (jakkolwiek to dziwacznie nie brzmi) i zsunęłam się po niej w dół, ujmując w dłonie swoją twarz. Nie mogłam uwierzyć, Uwierzyć, że jestem obiektem zakładu tego chuja Justina i jeszcze większego chuja Joe'go. Nie wiecie kim jest Joe, prawda? Więc tak, jest moim byłym chłopakiem, który jedyne co widzi w dziewczynie to obiekt jego erotycznych potrzeb. Ciągle męczył mnie żebym się z nim przespała jako dowód swojej miłości, ale mu odmawiałam. Nie byłam na to po prostu gotowa. Raz tak się wściekł aż mnie uderzył. Bolało, ale większy był ból psychiczny niż fizyczny. Kochałam go i ten czyn sprawił mi wiele bólu... Byliśmy jeszcze kilka dni, ale ja w końcu nie wytrzymałam i zerwałam wszelkie kontakty. Nie chciałam go znać.
A teraz? Teraz Justin, człowiek którego zaczęłam traktować na prawdę jak przyjaciela tak po prostu się o mnie z tym dupkiem zakłada... Chociaż do końca nie wiem, nie przeczytałam... Ale jestem prawie pewna.
- Jesteś, coś się stało? - spytał Justin, wchodząc do już mojego pokoju.
- Nie, wszystko dobrze. - skłamałam, posyłając wymuszony uśmiech - Co tu robisz?
- Yy, przyszedłem z plaży do domu? - dopowiedział zdziwiony pytaniem na pytanie.
- A no tak, głupia jestem - skarciłam się, kręcąc głową - a gdzie reszta?
- Poszli obczaić jakieś kluby - uśmiechnął się podchodząc bliżej i kucając przy mnie - przez co mamy troszkę czasu dla siebie - dodał, ujmując dłonią mój policzek i przybliżając twarz bliżej mojej. Pod wpływem jego dotyku zamknęłam oczy i momentalnie jedyne czego chciałam to go pocałować, jednak od razu przez głowę przeszły mi słowa, które wcześniej przeczytałam.
"jeszcze trochę czasu i będzie moja"
"zróbmy układ"
"jeśli ci się nie uda, ja ją biorę"
"każda na mnie leci i mogę mieć je wszystkie"
"Więc jak, wchodzisz w to?"
- Nie! - krzyknęłam gwałtownie się od niego odsuwając i kierując do wyjścia.
- Co? Czemu? - spytał zmieszany podchodząc powoli do mnie.
- Boo - przeciągnęłam - Zrób mi naleśniki
- Słucham? - powiedział będąc zmieszany i patrząc na mnie jak na idiotkę.
- Mam ochotę na naleśniki, zrobisz mi? - spytałam uwodzicielsko, czego nie powinnam robić, się uśmiechając.
- Okej, skoro księżniczka sobie życzy - odpowiedział, idąc już w stronę kuchni, a zanim wyszedł pocałował mnie w czoło.
Stałam przez chwilę w miejscu, po czym wypuściłam głęboko powietrze i powędrowałam za nim. Wchodząc do kuchni zauważyłam jak Justin nalewa porcję ciasta na patelnię i równomiernie rozkłada.
Uśmiechnęłam się, przygryzając wargę jednocześnie siadając na stołku. Szczerze? Chciałabym mieć takiego chłopaka, budzić się codziennie i widzieć jak mój kochany robi mi śniadanie... Dobra, Roxana wróć na ziemię.
- Co robiłaś przez ten czas? - spytał, siadając obok.
- Spałam - odpowiedziałam, napotykając jego wzrok, w którym przez moment utknęłam.
- Ciągle?
- Yep
- A czemu się odsuwasz ? - zapytał, a ja dopiero teraz zorientowałam się, że zaraz spadnę z stołka.
- Yy, nie wiem - zaśmiałam się przysuwając z powrotem.
- Nie bój się mnie - powiedział dotykając moich pleców i delikatnie przyciągając do siebie.
- Nie boję - odpowiedziałam poddając się pokusie.
Justin ponownie zbliżył nasze twarze i delikatnie dosłownie musnął moje usta. Chciał to zrobić ponownie, ale przerwałam.
- Justin...
- Hmm? - mruknął, ocierając swoim nosem o mój
- Pali się - powiedziałam czując zapach spalenizny
- Co?
- Naleśniki się palą - powtórzyłam, a on wystrzelił jak z procy aby ugasić palącą się patelnię.
- Daj spokój, odechciało mi się - stwierdziłam, podchodząc do niego.
- I chuj - powiedział, waląc patelnią do zlewu
Zaśmiałam się i chciałam już iść do pokoju kiedy Jus złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie - Tak korzystając z okazji, kiedy ten koncert? - spytał, a na mojej twarzy od razu zagościł wielki cwany uśmiech.
I tak nie zapomniałam jednego...

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział kochana <3 closertotheedgeblog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Anziebwyzhqlw, jaki cudowny rozdział! Młody mnie rozwalił tym smsem xD 'Przedawkowane marsjanki' <33 Jejuu, serio się o nią założył?! Powaliło ich! Błagam, żeby jednak to była pomyłka bo przecież ona niedoczytala do końca. Niech wygranie wszystko Justinowi o tym zakładzie to może wszystko się wyjaśni? ;) On jest taki kochany i fajnie by było jakby byli razem <3 A to z tymi naleśnikami, hmm, było takie dziwne i śmieszne jak tak nagle wypaliła xD Już nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału! <3 Buziaki xx. Magda z Twittera ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham cię, bez kitu to jest genialne, szkoda ze tak rzadko, ale rozumiem ;) jesteś cudownna.! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Niezle :D



    Zapraszam do siebie: http://my-love-is-mylife.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahahahahahahaha, jej brat jest geniuszem :D Ale mam nadzieje, że ona nie odpuści Justinowi ten zakład, bo przecież musi jej to wyjasnic! ;x Oby to bylo jedno wielkie nieporozumienie.. Meeega rozdział :)) czekam na kolejny <33

    OdpowiedzUsuń