czwartek, 28 listopada 2013

~ Rozdział 14

- Wiecie co będziecie robić w wakacje ? - spytała, przerywając długą ciszę. Szczerze mówiąc to Bogu dzięki, że to zrobiła, bo czułam się niezręcznie i tak jakby obco...?
- Paryż lub Floryda. - odpowiedziałam, wkładając do ust kawałek kurczaka. Rozmawialiśmy o tym wczoraj gdy przyjechaliśmy do Justina. Ja i Amy wolałybyśmy Paryż, ale chłopaki jak na złość upierają się na Florydzie.
- Paryż, hm... Byłam tam za młodu. - zaśmiała się cicho, biorąc po tym łyk wody.
- Mamo - spojrzałam na nią, wiedząc doskonale jak wspomnienia z dawnych lat wracają do niej na samą myśl o tym miejscu.
- No nie, nawet nie waż si.. - wtrącił Josh, spoglądając na mnie. Dobrze wiedział o co chcę zapytać rodzicielkę. Cóż, nie moją wina, że jestem romantyczką, a opowiastki mamy zawsze mnie kręciły.
- Co się wydarzyło w Paryżu ? - zignorowałam brata, od razu pytając o to co mnie korciło.
- Naprawdę chcecie o tym słuchać? - spoglądała raz na mnie, raz na brata, nie będąc pewnym czy to dobry pomysł.
- Ni..
- Taaaak - przeciągnęłam, jednocześnie przerywając Joshowi.
- No nie - spuścił głowę, udając zirytowanego. Tak, udając. Robił to specjalnie, mi na złość.
- Zamknij się, a ty mamuś opowiadaj - zaśmiałam się, opierając swoją brodę na splecionych ze sobą palcach.
- No dobrze, więc tak - zaczęła, posuwając do przodu talerzyk na znak, że już skończyła jeść - To była ostatnia wycieczka szkolna, do Paryża. Szłam wieczorem jedną chyba z najbardziej romantycznych uliczek, rozglądając się na boki. Widziałam mnóstwo zakochanych par, którzy podziwiali księżyc i gwiazdy. Ni stąd ni zowąd odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka, na którego przyznam szczerze leciałam dobre pół roku. Powiedział, że upuściłam apaszkę po czym mi ją podał, posyłając ten jego śliczny uśmiech. Długo spacerowaliśmy po czym poszliśmy do niego. - opowiadała, cały czas patrząc w jeden martwy punkt i uśmiechając się do siebie.
- I? - spytał Josh, chcąc usłyszeć dalszą część. Pf, a taki był przeciwny temu monologowi.
- I nic. Zaczęliśmy się spotykać, a po roku w jego domu została poczęta Roxi - skończyła, a ja momentalnie wyplułam wodę, którą właśnie piłam. Nie z obrzydzenia, po prostu nie spodziewałam się takiej szczerości z jej strony.
- Wszystko dobrze ? - spytała, patrząc na mnie w czasie gdy Josh panicznie zaczął się śmiać.
- Tak, tak - odpowiedziałam, wycierając usta serwetką, która leżała obok mojego talerza. - Z czego się śmiejesz ? - spytałam, popychając brata łokciem. Niby to było irytujące, ale za sekundę sama zaczęłam się śmiać tak jak i mama.
- Zjedzone ? - zapytała, lekko podnosząc ciało z krzesła po czym wstała.
- Mhm - odpowiedzieliśmy, robiąc to samo co ona.
- Pomożemy ci sprzątać - stwierdził Josh, od razu biorąc do ręki talerze i sztućce. Obie spojrzałyśmy na niego z niedowierzaniem - No co? Żebyście później nie mówiły, że nic w tym domu nie robię - zaśmiał się, odkładając do zmywarki naczynia.
Po skończeniu pracy poszłam najpierw do łazienki, a następnie odpocząć w pokoju. Byłam tak kurewsko zmęczona, że jeszcze chwila a zasnęłabym choćby na stojąco...

Był już wieczór, a raczej śmiało można powiedzieć, że noc, a my nadal byliśmy na plaży. Morze przy pełni księżyca wydawało się być najpiękniejszym widokiem jaki może być.
- Idziesz się kąpać? - spytał Justin, podnosząc się z piasku. Podszedł do mnie i pochylił się aby móc spojrzeć mi w oczy.
- Żartujesz? Jest późno, a woda pewnie lodowata - odmówiłam, jednocześnie skarciłam go wzrokiem za idiotyczny pomysł.
- Czemu nie? Wątpię żeby w tym rejonie było zimno, a w dodatku latem. - powiedział, podnosząc się po czym zaczął ściągać swoją koszulkę.
- Możliwe, ale nie mam stroju. - powiedziałam, cały czas śledząc jego poczynania.
- Ja też nie - stwierdził, zabierając się za rozpinanie spodni i następnie zdejmowanie bokserek, a kiedy się ich pozbył moim oczom ukazał się nie mały kolega Justina. Dosłownie moim oczom. Ja siedziałam, on stał naprzeciw mnie. Miałam głowę skierowaną wprost na jego krocze...
Chłopak zaśmiał się, widząc moją reakcję, a ja momentalnie oblałam się rumieńcem. Szybko przeniosłam wzrok do góry. Spojrzał na mnie ostatni raz po czym pobiegł w stronę morza. Bez żadnego zawahania wskoczył do wody, cały się zanurzając. 
Nie chciałam zostawać tu sama dlatego zdjęłam ubrania i poszłam za nim. Wchodząc do wody poczułam przepływ dreszczy spowodowanych przez zimno.
- Ale jesteś śliczna - szepnął mi do ucha Justin, łapiąc mnie od tyłu wokół pasa.
Nachylił się jeszcze bardziej w bok żeby sunąć nosem po mojej szyi, a ja...
Gwałtownie się podniosłam, mając lekko przyśpieszony oddech. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał drugą w nocy. Poczułam w gardle suszę, dlatego odkryłam kołdrę i wyszłam na palcach do pokoju. Starałam się iść jak najciszej umiałam, bo nie miałam zamiaru nikogo obudzić. Weszłam do kuchni i od razu otworzyłam lodówkę, z której wyciągnęłam wodę, a z szafki szklankę.
- Jeszcze nie śpisz? - przestraszona nagłym pytaniem, odwróciłam się i zobaczyłam swojego tatę.
- Obudziłam się i zachciało mi się pić - odpowiedziałam, wlewając zawartość butelki do szklanki.
- Czemu jesteś jakaś naburmuszona ? - spytał, siadając do stołu, a swoją torbę z dokumentami rzucając gdzieś na bok. Tymczasem ja nie odpowiedziałam, tylko przechyliłam szklankę, wlewając tym samym do ust trochę wody. - Roxi, wiesz, że pracuję. Nie mogłem przyjść - zaczął się tłumaczyć, najwyraźniej dostrzegając co mnie gryzie.
- Mhm, jasne. - palnęłam szybko, nie chcąc z nim rozmawiać.
- Roxana...
- Co? - spytałam a wręcz wrzasnęłam, przerzucając wzrok na niego - Naprawdę nie rozumiesz, że są rzeczy ważniejsze od pracy i kasy? Choćby rodzina ? Dobra, nie byłoby nic złego w tym, że musisz wyjątkowo zostać żeby skończyć projekt gdyby nie fakt, że siedzisz tam codziennie i wracasz o dwudziestej trzeciej, a potem nie masz czasu dla nas. Kiedy ostatnio spędziłeś trochę czasu z mamą? A z Joshem, hm? On potrzebuje ojca, bardziej niż ja, choć nie przeczę, że ja też. Olewasz rodzinę i odkładasz na boczny tor, jakby nie była ci już potrzebna. - wyrzuciłam wszytko, czując jak do oczu napływają mi łzy.
Nic się nie odezwał tylko westchnął, spuszczając głowę w dół i marszcząc czoło. Ja tonęłam w łzach, a ten teraz nawet nie raczy na mnie spojrzeć... Podeszłam do zlewu, odkładając do niego pustą szklankę i odeszłam z powrotem do swojego pokoju.
***
Justin leży już w szpitalu dobry tydzień, ale już jutro wypuszczają go ze szpitala. Cholernie się cieszę, bo tak szczerze mówiąc stęskniłam się za naszymi ciągłymi kłótniami za drobnostki.
- Można? - szepnęłam kiedy weszłam do sali gdzie był Justin i zobaczyłam, że ten leży z zamkniętymi oczami na łóżku.
- Nie. To jeden z ostatnich momentów gdzie mogę sobie pospać, więc wyjdź. - powiedział nie otwierając oczu.
- Za późno - powiedziałam, trzaskając specjalnie drzwiami i podchodząc bliżej do chłopaka.
- Suka - szepnął cicho pod nosem, jednak i tak to słyszałam.
- Co proszę? - spytałam, unosząc brwi w górę.
- Nic, nic - odpowiedział, podnosząc swoje ciało w górę i siadając.
- Słyszałam - stwierdziłam, siadając obok chłopaka i całując go w policzek na przywitanie.
- Ups...
- Nie ważne. Mam coś dla ciebie - uśmiechnęłam się i zasięgłam po swoją torbę. Włożyłam do niej ręki i po chwili wyciągnęłam z niej mały prezencik.
- Co to jest ? - zaśmiał się, widząc co wyciągam
- Breloczek. Obiecałam, że kupię ci go za pomoc z samochodem ojca, więc proszę - powiedziałam, podając mu go do ręki.
- Hm, dzięki - podziękował, nie zmazując z twarzy uśmiechu - A co z twoim tatą ? - spytał, doskonale wiedząc jaka panuje u mnie sytuacja.
- Co ma być? Nie odzywam się do niego, a to nie jest trudne, bo nigdy go nie ma w domu. - stwierdziłam. Od ostatniej rozmowy nie miałam zamiaru nawet słowem się do niego odezwać, co nie było trudne, dopóki on sam nie spróbuje. Jednak jak to on, po pierwsze: nie jest zazwyczaj w domu, a po drugie: ma to w dupie.
- Ahha, tylko przypadkiem się nim nie przejmuj - powiedział, odkładając na półkę obok brelok.
- Nie mam zamiaru - odpowiedziałam, pokładając lekko swoją głowę na jego ramię
- Mądra dziewczynka - zaśmiał się, przyciągając mnie do swojego ciała i mocno przytulając.

3 komentarze:

  1. ojciec Roxi powinien się ogarnąć, on chyba nie rozumie co robi...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział !!! Ta końcówka była taka słodka...A ten sen...Nic dodać,nic ująć...Wspaniale piszesz !!! Już nie mogę doczekać się następnego !!!
    the-other-side-jb.blogspot.com
    my-heaven-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Są przesłodcy <3 Czekam na następny //@VeronikaMiriam

    OdpowiedzUsuń